piątek, 18 maja 2012

Prawie obżarta...

Dziś dzień zaczął się całkiem przyjemnie, wstałam wcześnie bez żadnych złych symptomów, zjadłam śniadanie, od razu zaczęłam pracować na studia (piszę pracować bo moje studia w mniejszym stopniu polegają na nauce, raczej na rozwoju zdolności).
Dzień minął w miarę ok, ale od popołudnia zaczęło się... kukanie do lodówki... a może to, a tu tyci tyć... aż czuję że brzuszek się zaciąża. Godzina 19:00, a Ty myślisz.. lodówka!!!

Nagle wszystkie Twoje marzenia nie są ważne, wszystko jest do d... "i tak za dużo zeżarłam to co mi tam", " i tak będę gruba, cały czas myślę o tym żarciu, jestem jaka jestem, nic mi nie pomoże" i tak dalej... wszystko to składa się na odwiedziny w LODÓWCE.

Naszczęście w drodze do niej udało mi się przezwyciężyć siebie i opamiętać. Ale tym razem moje ockniecie się z transu nie jest wynikiem wielkiej wiary, tym razem zadziałała siła woli.

Kupiłam książkę, o której już długo myślałam "Sztuka umiaru" Dominique Loreau, może ona pomoże mi odzyskać wiarę, bo robienie czegoś bez entuzjazmu i efektów tylko po to, że tak się robiło całe życie na prawdę nie jest budujące i mobilizujące.

Mam nadzieję, że ta książka będzie lepsza od Allena Carr'a "Jak zrzucić zbędne kilogramy", przyznaję że metoda EASYWEAR dotycząca palenia papierosów mi pomogła i liczyłam na to samo czytając drugą jego książkę, niestety sukces się nie powtórzył, a ja jak zostałam ze swoimi kilogramami tak jestem.
Allen proponował jedzenie tylko jak się jest głodnym (dobre, ale czasem nie działa) i weganizm. Owszem nie jestem fanką mięsa, nie lubię tego smaku, ale nabiał jest dla mnie czymś bez czego ciężko mi żyć i chociaż jego założenia są słuszne i rzeczywiście człowiek zanim zszedł z drzew odżywiał się tylko roślinami - zgodnie z naturą, a nie przetworzonymi produktami bądź też biednymi zwierzętami to jakoś mam wrażenie, że na prawdę aby być weganinem trzeba wiedzieć więcej niż ja, dysponować bogato wyposażoną lodówką i na dodatek nie mieć wypatrzonego sposobu odżywiania. Tak więc weganizm, trochę ze strachu, trochę z wygody odrzuciłam jako myśl przewodnią mojej diety i dalej szukam guru (na marginesie: kiedyś był nim Dukan - dopóki nerki się nie zbuntowały).

Bilans na dziś:
- 1550 kcal
- Tabata trening

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz